Wszystko płynie. Tak mawiał Hipokrates i tak też wygląda
rzeczywistość. Również ta filmowa. Kino ewoluuje, korzysta z nowych możliwości
technicznych ale też rozwija się na polu narracyjnym. Najlepsze jest to, że
właściwie końca nie widać. I bardzo dobrze. Jako widzowie chcemy doświadczać
ciągle nowych doznań, a zaskakiwani lubią być zarówno dorośli, jak i dzieci.
O sztuce burzenia schematów pisałam tutaj. We wpisie
zwróciłam uwagę na ‘Shreka’ (2001) jako film, który dzięki intertekstualności zjednał
sobie serca widzów różnych pokoleń, oraz ‘Uniwersytecie Potwornym’ (2013) jako
animacji o dążeniu do realizacji marzeń opowiada z zupełnie nowej strony. W
dzisiejszym wpisie czas na stawienie czoła zagadnieniu ZŁA.
Bo zło - to najciemniejsze, najgorsze, mieszające zmysły i
powodujące katastrofy czai się wszędzie. Może mieć twarz Meduzy (Małą
syrenka, 1989) i hak zamiast ręki (Piotruś Pan, 1953) albo nawet kryć się pod postacią Cukierkowego
Króla (Ralph Demolka, 2012). Złowrodzy bohaterowie są niezbędni, by historia
potoczyła się bardziej lub mniej żwawo, a protagoniści – dzięki konfrontacji z
nimi – zyskali nagrodę. A co jeśli antagonista staje się protagonistą? Kto
wtedy wygrywa?
Zasada jest jedna. Jeżeli główny bohater jest zły, musi
istnieć ktoś jeszcze gorszy. Można by pomyśleć, że wtedy obsadzanie negatywnych
bohaterów w głównych rolach jest absolutnie bezsensowne i może przekazywać –
olaboga!- demoralizujące treści. Mimo wszystko, od jakiegoś czasu twórcy
ryzykują i kreują historie właśnie tego typu, a ich podwalinami są dwa
podstawowe zabiegi, które wykorzystuje się w kinie od lat.
Pierwszy, to przedstawianie postaci kojarzących się
jednoznacznie, np. ze względów kulturowych jako złe, w pozytywnym świetle, np.
wampirów. Wampiry jakie są, każdy wie. Blade, krwiożercze, śpią w trumnach i
egzystują nocą – samo zło. A jednak - często stają się głównymi bohaterami filmów, a ich osobliwe upodobania zazwyczaj okraszane są humorem. Jeśli miałabym wskazać
pierwszy film lub animację, w której wampiry są nacechowane jednoznacznie
pozytywnie nie dałabym rady. Po prostu, tacy już jesteśmy – próbujemy
usprawiedliwiać zło i szukać jego przyczyny.
A to już kolejny zabieg, który
kino (i nie tylko) wykorzystuje od lat – motywowanie działań antagonistów.
Jakże lepiej, jakże bardziej wielowymiarowo wygląda postać Davy’ego Jonesa (Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka, 2006), jeśli
tak naprawdę jego ciemna natura wynika z doświadczenia miłosnego nieszczęścia.
Jakże miło, jeśli ktoś, z kim główny bohater walczył, postanawia przejść na
dobrą stronę mocy, kuszony obietnicą czułości i ciepła rodzinnego domu. Istne
combo, choć może nie tak jednoznaczne, ale wciąż sugestywne można dostrzec w Hotelu Transylwania (2012) – Drakula sprzeciwia się romansowi swojej córki z
człowiekiem i robi wszystko, by zakochana para się nie połączyła. Oczywiście Drak – jak nazywają go przyjaciele – ma tak naprawdę dobre serce i w
końcu zauważa, że właśnie ludzki chłopiec jest tym, który da szczęście jego
nastoletniej córce. Co więcej, jak dotąd usilnie chronił ją przed światem zewnętrznym,
ponieważ matka dziewczęcia zginęła swego czasu w pożarze. Będącym, skądinąd,
dziełem ludzkich rąk.
Tyle nawiązań, tak wiele poziomów,
wszystko to, co trzeba!
O tym, że muszą istnieć dwie strony konfliktu wspaniale
opowiada animacja Megamocny (2010). Tytułowa postać to superzłoczyńca, którego
głównym celem jest pokonanie swojego rywala – superbohatera Metro Mana. Kiedy do
tego dochodzi i „zło” wygrywa Megamocny popada w marazm. Nie ma z kim walczyć,
nie ma celu, do którego dąży. Postanawia zorganizować sobie kogoś w zastępstwie
pokonanego superherosa. Oczywiście okaże się, że nowy rywal będzie po jeszcze
ciemniejszej stronie, niż sam Megamocny, co stanie się wypadkową do przemiany
tytułowego bohatera i umiejscowieniu jego postaci w zdecydowanie pozytywnym świetle.
Wszak dobro musi zwyciężyć.
I po co to wszystko? Oczywiście, obok funkcji rozrywkowej i
dodatkowych fajerwerków najważniejsza jest funkcja edukacyjna, a jakże. Filmy w
rodzaju Megamocnego pozwalają spojrzeć na złoczyńców i ich motywacje od innej
strony, uczłowieczyć ich, zrozumieć i przebaczyć. A nuż przyda się takie
doświadczenie również w życiu realnym? A nuż, wiele historii potoczyłoby się
inaczej, gdyby to antagonistom dało się szansę na obronę? Tak jak w Czarownicy (2014)?
Abstrahując od tego, że film nie taki jak trzeba, że logika
żadna i całej reszty zarzutów – Czarownica to doskonały przykład
dekonstrukcji schematu baśni i postaci antagonisty. Diabolina ze Śpiącej
Królewny (1959) Disneya, czy jeszcze wcześniej – złej wróżki z baśni Charlesa
Perraulta to skrajnie zła postać, ze skrajnie tradycyjnej konstrukcji
fabularnej. Przedstawienie dzieciństwa i dorastania Diaboliny, momentów przełomowych,
które wpłynęły na poziom mroczności, a wreszcie – ukazanie alternatywnej historii,
w której to jej matczyne uczucie do Aurory wygrywa ze szczeniackim zauroczeniem
Księcia diametralnie zmienia spojrzenie na historię o ukłutej wrzecionem
piękności. I – jakby nie było – trochę kpi z baśniowych standardów, wedle
których do miłości aż po grób często doprowadzić może jedno spojrzenie.
Czarownica jest dobitnym przykładem na to, że negatywni
bohaterowie też chcą mieć swoje miejsce, chcą być wysłuchani i polubieni. W tym
wypadku chodzi akurat o sympatię wśród widzów, którzy pamiętają jednoznacznie
złe wcielenie Diaboliny z filmu rysunkowego. Oczywiście spotkać można również
przypadki, w których tacy anty-bohaterowie walczą o uznanie wśród postaci w
swojej własnej, filmowej rzeczywistości przy wtórze kibiców przed ekranami. Mam
na myśli Ralpha Demolkę (2012), gdzie bohater gry komputerowej - kojarzony
ze zniszczeniem i katastrofą - też chce być doceniony przez postacie ze swojego
świata. Jak jednak głosi morał z tej opowieści (i co można świetnie odnieść do
poprzednich, wspomnianych przeze mnie filmów) – wartości tego, czy jesteś
odważnym i prawym bohaterem nie odda żaden medal, którym cię odznaczą ale to,
jak sam wpłyniesz na innych i czy odkryjesz w sobie dobro. Nawet jeśli jesteś
zaprogramowany by mącić i niszczyć.
To tak jak postać gliny z LEGO Przygoda (2014). Początkowo ma on dwie twarze – złego i dobrego policjanta. Kiedy jednak złowrogi Lord
Biznes, próbując wprowadzić w życie swoje szaleńcze plany zmazuje pogodną twarz
dobrego gliny, ludek zostaje przeznaczony by siać zamęt i zgorszenie. Tym
piękniejszy staje się wątek walki przeciwnych sił, gdy złe wcielenie bohatera
odkrywa w sobie cząstkę dobra. Skutkuje to symbolicznym domalowaniem sobie
koślawego uśmiechu w miejscu, gdzie wcześniej widniała radosna twarzyczka
dobrego policjanta.
Poza tym wątkiem LEGO Przygoda to idealne połączenie hołdu
dla popkultury – pojawia się Batman, Gandalf, Dumbledore i mnóstwo innych,
cudownych odniesień – oraz przestrogi przed konformizmem wobec współczesności.
Główny bohater – ludzik żyjący według określonego rytmu dnia i karmiący się
mainstreamem staje przed wyzwaniem. Zostaje wzięty za bohatera przepowiedni, według której
ma ocalić legoludkowy świat przed katastrofą. Przyzwyczajony do rutyny Emmet w
trakcie swojej wędrówki dowie się, jak ważna jest własna inwencja, kreatywne
myślenie, nie uleganie modnym trendom. Pięknym odniesieniem będą również sceny
z realnego świata, w których świat Emmeta okaże się lego-makietą i obiektem
zabawy małego chłopca. Chłopca, który natomiast będzie musiał skonfrontować się z
ojcem, właścicielem klocków i przekonać go, że są one przeznaczone do zabawy, a
nie tylko podziwiania.
Precz dorosłości, chciałoby się wykrzyknąć! I wiecie co - chyba wszystkie te filmy sprowadzają się właśnie do jednego. Żeby nie dać sobie narzucić toku myślenia dorosłego świata, w którym często wszystko musi być czarne albo białe. W którym ludzie są wobec siebie nieufni, a każdy podejrzany o odejście od normy uważany jest za szaleńca. Ja wiem, że wspomniane filmy zostały - jakby nie było - przez dorosłych stworzone. Ale ich edukacyjne walory są tak samo ważne zarówno dla tych najmłodszych, jak i nieco starszych widzów. Dlatego warto oglądać filmy dla dzieci i przypomnieć sobie, co liczy się najbardziej i o czym nie wolno nigdy zapominać.
Na przykład o... potędze wyobraźni!
Bonusik: piosenka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz