wtorek, 4 sierpnia 2015

Właściwie odpoczywać. Czyli jak?

Gdyby tydzień temu ktoś zapytał mnie o to, jak najbardziej lubię odpoczywać nie wiem, co bym odpowiedziała. Że przy oglądaniu filmu? Że spacerując? Że scrollując fejsa? A może powiedziałabym to, co teraz widzę dość wyraźnie - że nie wiem. Nie pamiętam. Bo ja nie odpoczywam, bo nie umiem.

Co jest grane, Davis? (2013)


Nie wiem, kiedy przestałam uznawać coś takiego jak odpoczynek. Nigdy nie lubiłam wakacji, bo kojarzyły mi się z masą czasu, którego nie umiałam wykorzystać, a w następnych latach, im zbliżały się bardziej, odczuwałam presję znalezienia sobie wakacyjnego zajęcia, najlepiej dochodowego. Wakacje po maturze wymazałam już z pamięci, pozostało mi mgliste wspomnienie zawrotów głowy i kłucia w żołądku spowodowanych stresem, że powinnam coś ze sobą zrobić, że co to będzie na studiach i że tak w ogóle to jak ja sobie poradzę w życiu. Zeszłoroczne wakacje to podkrążone oczy, przysypianie w tramwajach i ruchy wykonywane w zwolnionym tempie. A wieczory, weekendy? - zapytacie. No cóż. I tutaj ciężko byłoby mi sobie przypomnieć te spędzone na odpoczywaniu. Bo już dawno książki i słuchanie muzyki zamieniłam na media społecznościowe, a filmy od trzech lat nie kojarzą mi się jednoznacznie z czasem resetu. 

Zawsze zostaje ruch, wiadomo. I dlatego, nauczona doświadczeniem wakacji z rodzicami spędzanych na plaży, gdzie leży się 8h dziennie i nawet nie pływa jakoś dużo, po prostu się leży, a ja tego nie lubiłam to stwierdziłam, że jestem człowiekiem lubiącym odpoczynek aktywny. Że jak już gdzieś jechać to z przewodnikiem w ręku, że nie leżymy i się smażymy, tylko tu zwiedzimy zamek, tam wejdziemy na pagórek, a tutaj jeszcze coś innego. I potem przyszły te wakacje, przyszedł lipiec 2015, a ja znów pojechałam z rodzicami na wakacje, bo jak jest okazja to czemu nie i postanowiliśmy zwiedzać i jeździć i wszystko. I to były moje pierwsze wakacje z biurem podróży, pierwsze all inclusive i jak tylko wylądowałam, najpierw na lotnisku, a potem na plaży to ku własnemu zaskoczeniu powiedziałam sobie - leżę. I tak leżałam przez 7 dni, od czasu do czasu leżak zmieniając na materac do pływania, a materac na łóżko w klimatyzowanym pokoju. I wróciłam z tego wyjazdu. Z tej wyprawy zagranicznej, all inclusive z wliczonymi drinkami i jedzeniem i codziennie temperaturą +30 stopni i mimo że twarz i dekolt mam w okropnych krostach od słońca to wreszcie zrozumiałam, że to był chyba ten właściwy, legendarny odpoczynek. Co prawda minęły 2 dni od powrotu, a ja już czuję się deko zmęczona, ale tłumaczę sobie to zbyt krótkim czasem leżenia. Bo te 7 dni to trochę takie nic, jak człowiek nie odpoczywał 3 lata, a może trochę więcej.


I nawet nie wiem, jak to podsumować. Bo teraz przychodzi refleksja - co tu zrobić, żeby właściwie odpocząć w takie zwykłe popołudnie, w taki przeciętny weekend? Leżeć? Nie myślcie, że nie próbowałam. W domu to nie to samo. Dzień poleżę, na następny wcale nie czuję się wypoczęta, a jak znowu próbuję leżeć, to potem mnie serce ściska i znowu zawrotów głowy dostaję, no bo przecież co ja tak leżę, życie takie krótkie, wykorzystałabym ten czas lepiej, pożyteczniej.

Próbowałam kolorowanek odstresowujących, takich wiecie, dla dorosłych. Kiedyś przed snem sobie mówię: A, zrelaksuję się przed zaśnięciem, poodpoczywam. Kolorowałam i kolorowałam, a kiedy poczułam że chyba już zadziałało to nie mogłam zasnąć. Ale to tak strasznie nie mogłam, że do 3 w nocy przewracałam się i w duchu przeklinałam te kolorowanki. Chociaż no, mają ładne obrazki, więc czasami coś pomaluję. Na ten wyjazd urlopowy też je zabrałam, może tam zadziałały jak powinny?

Medytacja też podobno działa. Ściągnęłam sobie taką aplikację, ale no uwierzcie, nie mam czasu nawet żeby z nią pomedytować. A tak naprawdę może by i się znalazł, ale jakoś tak motywacji mi brakuje, no bo co, 10 minut dziennie mam wsłuchiwać się w ciało? 10 minut? Przecież ja mam takie zaległości, że 10-minutowe sesje to przyniosłyby mi efekty za jakieś 7 lat! (nie wiem, strzelam) 

W sumie miałam napisać post o tym, jak to mi się odpoczywało, a wyszło, że chyba potrzebuję w tej kwestii dobrej rady :) Gdybyście mieli sprawdzone sposoby chętnie o nich poczytam. Jak się wstydzicie tak tutaj, to mail też może być. Bo serio, sprawa jest chyba poważna!