Jakiś czas temu – właśnie sobie zdałam sprawę, że to było w
kwietniu, borze tucholski jak ten czas leci - Ewelina z bloga Hihiszki. napisała
post o tym jak to jest być dorosłym i co zmieniło się w niej od czasu bycia
dziecięciem. Sama zastanawiałam się nad tą kwestią i również stwierdziłam, że w
zasadzie zmienia się bardzo mało.
Bo przecież to, że z 15-latki stajesz się 20-latką nie
zrobi z ciebie przecież innej osoby. Niektóre rzeczy po prostu zostają takie
same, a obawa przed dzwonieniem, czy odbieraniem telefonu czasem nie znika
przez całe życie (kiedy moja mama się do tego przyznała, początkowo nie mogłam
uwierzyć!)
Ostatnio jednak zagłębiłam się w temat i doszłam do wniosku,
że ok, może i śmieszą mnie te same żarty i uparcie śpię w towarzystwie
pluszaka, ale jednak to, jaką Karoliną byłam w czasie gimbazy, a jestem teraz
trochę się od siebie różni. Nie zdecydowała natomiast o tym metryka, a doświadczenie
wyprowadzki z rodzinnego domu, zamieszkania w Krakowie i podjęcia studiów. Zaczęłam zastanawiać się, co dały mi te trzy
lata samodzielności - jako takiej, wszak wciąż w dużym jestem zależna finansowo
od rodziców - i jak się okazało, uświadomiłam sobie kilka ważnych spraw.
Poza oczywistymi kwestiami stawania się coraz bardziej
odpowiedzialnym i ogarniętym, np. jeśli chodzi płacenie rachunków, kiedy
dorastasz i jesteś zdany na siebie w nowym miejscu i otoczeniu łatwiej jest
dowiedzieć się, kim tak naprawdę jesteś. I mowa tu zarówno o tych fajnych
cechach, gdy ze zdumieniem odkryłam w sobie pokłady umiejętności
interpersonalnych, jak dotąd wykorzystywane jedynie do załatwienia sobie
lepszej oceny w szkole, ale też o tych negatywnych. Tego, że przykładowo - mam
problem z utrzymaniem porządku, co ciężko było mi wcześniej zauważyć i przez
lata mieszkania z rodziną o bałagan oskarżałam młodszą siostrę. Piszę o
rzeczach trywialnych, ale to od zauważenia właśnie takich małych szczegółów
rozpoczyna się to mitycznie poznawanie siebie. I totalnie jestem zdania, że
rozpoczęcie nowego życia z dala od domu stwarza do tego poznawania idealne
warunki.
Fakt, że zaczęłam orientować się w tym, kim jestem przyczynił
się również do jednego z największych szoków dorosłego życia. Otóż okazało się,
że te wszystkie osoby, które traktujemy jako swoje autorytety czy idoli są,
uwaga... ludźmi. Czasami są smutni, czasami radośni, czasami chce im się siku,
a czasami boli ich głowa. I nigdy nie wiedzą wszystkiego. I nie zawsze mają
rację, nawet wtedy, gdy wyglądają jakby mieli i nawet gdy stoją przed nami w
roli nauczyciela/wykładowcy. Dlatego warto wyrażać swoje zdanie, bo to, że
jesteś młodszy i mniej wiesz nie oznacza, że nie możesz nie mieć racji. Bycie pewnym swoich poglądów i wiedzy jest super!
Również to kim jesteś, co lubisz, czego nie - jest twoją
wartością i świętym prawem. Nie ma sensu się wstydzić, że przeglądasz Pudelka,
słuchasz Taylor Swift albo – w temacie kina - nie znosisz Felliniego. Będąc w
wieku lat nastu, a czasami nawet i później, mamy tendencję do powtarzania
utartych opinii na jakiś temat, mimo, że nie do końca się z nimi zgadzamy. Sama
podśmiewywałam się z Kim Kardashian, w duchu zazdroszcząc jej urody i
podziwiając umiejętność zbijania fortuny na swoim wizerunku. W końcu pogodziłam
się z myślą, że po prostu nie potrafię jej hejtować, bo najzwyczajniej w
świecie ją lubię (pomogła mi to odkryć Ewelina, o której wspomniałam wcześniej)
i nagle zrobiło mi się o wiele lżej. Myśląc stereotypowo i według
powtarzających się wzorców odbieramy sobie przyjemność bycia sobą, czyli kimś
absolutnie wyjątkowym. O, jeszcze jeden przykład – idąc na filmoznawstwo myślałam
sobie „Jeeeju, muszę nadrobić te wszystkie topowe filmy i koniecznie przenieść
się z Filmwebu na Imdb, bo przecież jest bardziej pro. I absolutnie nie mogę
się przyznawać, że kocham film Zakręcony piątek z Lindsay Lohan”. Pffff,
błagam. 90% mojego roku nie wiedziało kto to Gloria Swanson, okazało się, że
nikt nie używa Imdb, a Zakręcony piątek to ukochana komedia jeszcze kilku
innych ludzi.
Poznawanie nowych ludzi, często z innych krańców Polski i
spoza jej granic to jedna z najfajniejszych spraw, które przydarzają się gdy
jesteś już dorosły. Wymiana doświadczeń, czy przeżywanie lepszych i gorszych
chwil z ludźmi, których znasz od kilku chwil jest świetna – otwiera oczy na to,
jak różnorodni, a jednocześnie podobni do siebie jesteśmy. Między innymi w tym,
że mało kto z nas wie, co chce robić w życiu. Serio. Zdałam sobie sprawę jak
fatalnym jest pytanie, które słyszy każdy z nas już od podstawówki – co chciałbyś
robić w przyszłości? Tymczasem odpowiedzi na nie nie znają często ludzie 10 lat
starsi ode mnie! I wiecie co? Nie ma w tym nic złego, bo nie każdy ma takie
szczęście, by od dziecka wiedzieć, że jego przyszłość będzie związana z
ornitologią. Dlatego nie zakończę tego tekstu słowami – kiedy stałam się
dorosła dowiedziałam się, co jest w życiu ważne i co chcę robić. Nie. Nie
dowiedziałam się. Na szczęście – bo przecież wszyscy wiemy, że najbardziej
pouczające nie jest samo osiągnięcie obranego celu, tylko droga, jaką się do
niego przebywa. A najlepsza jest właśnie ta świadomość, że nie idziemy sami :)
To co, do zobaczeniu na szlaku? Może chcielibyście się podzielić własnymi odkryciami?