czwartek, 31 października 2013

Krótka piłka: Halloween! Co obejrzeć?

Bardzo boję się horrorów. Bardzo bardzo. Dziecięciem będąc, oglądałam je namiętnie. Tak namiętnie, że aż pewnego razu miarka moich wrażeń się przebrała, zaczęłam miewać koszmary i lęki nocne, oraz dostałam zakaz czytania, słuchania, patrzenia na cokolwiek, co mogłoby wywołać strach. No, ale honor kinomana musi zostać obroniony, toteż oficjalnie obwieszczam: czasem oglądam horrory. Druga sprawa, że czasem kończę je po dziesięciu minutach, bo choć na ekran patrzę zza poduszki, a głośniki ściszam do minimum i tak boję się, że podczas snu zje mnie potwór spod łóżka.

No dobrze, ale ustalmy jedną rzecz: halloweenowa noc, bez budzącego grozę filmu to noc stracona! Idąc tym tropem polecam 3 tytuły, których poziom straszności jest różny, a które przychodzą mi na myśl pierwsze, jako te najlepsze w gatunku

Psychoza (1960) reż. Alfred Hitchcock - klasyka. Jeśli jeszcze nie widzieliście filmu, ani nie znacie giga-spojlera koniecznie musicie zobaczyć ten film. Arcydzieło pod każdym względem!

Inni (2001) reż. Alejandro Amenábar - niby mainstream, a jednak są ludzie, którzy jeszcze go nie oglądali. Fantastyczny, klimatyczny i przerażający w granicach rozsądku.

Kobieta w czerni (2012) reż. James Watkins - tak, nie przewidzieliście się. W przypadku tego filmu granica rozsądku, pod względem straszności została absolutnie przekroczona. Widząc ten film w kinie, były momenty kiedy dosłownie nie byłam w stanie patrzeć na ekran i siedziałam do niego tyłem. Mimo to, polecam.

czwartek, 17 października 2013

"W imię..." polskiego kina

Wreszcie zobaczyłam najnowszy film Małgośki Szumowskiej. Po fali krytyki, jaka zalała ten obraz nie spodziewałam się fajerwerków. 

Okazało się, że oto dokonałam jednej z najlepszych inwestycji marnych, kilkunastu złotych od jakiegoś czasu! W imię... (2013) od pierwszych minut absolutnie mnie oczarowało swoją estetyką i doskonałym warsztatem. Oprócz kilku potknięć montażowych, nie potrafiłabym zarzucić temu dziełu większych błędów. Absolutnie zjawiskowe zdjęcia Macieja Englerta, wybitne aktorstwo - brawa dla Andrzeja Chyry - oraz wyjątkowy duch kobiecej wrażliwości, który odczuwa się w każdej minucie tego filmu. Tyle zachwytów, tyle ochów i achów z mojej strony! Dlaczego w takim razie W imię... spotkało się z dość zdystansowaną postawą widzów?

Na polskie filmy można psioczyć. Wybrzydzać, jakie to one nudne, jakie amatorskie, jak słabo udźwiękowione. Z ostatnim się zgodzę, natomiast na pewno będę bronić rodzimego kina w pozostałych kwestiach.

Niektórzy już na samą myśl o polskiej produkcji dostają spazmów. Nic dziwnego, jeśli kojarzy im się to z kolejnymi adaptacjami lektur szkolnych i innymi, martyrologicznymi filmidłami, na które wysyła się szkolne wycieczki. Boimy się trafić na kolejny film o trudach wojny, lub o przysłowiowym „dziemniagu”. Lata posuchy, będące efektem boomu na komedie romantyczne po sukcesie Nigdy w życiu! (2004) na trwałe zniechęciły nas do wykazywania zainteresowania polską kinematografią. I w sumie nic dziwnego – zazwyczaj w multipleksach zobaczyć możemy jedynie pozycje skrajnie maistreamowe i nie zawsze udane. Ale myśląc logicznie - nie jest możliwe, żeby z polskim kinem było aż tak źle.

Szczerze? Nie mam pojęcia o co chodzi z hejtami na W imię... . Nie uwierzę w to, że polem bitwy stała się drażliwa tematyka, ponieważ sama kwestia homoseksualizmu osoby duchownej, umówmy się, nie jest żadną nowością. A i potraktowana została przez Szumowską z niezwykłym wyczuciem - no, może z wyjątkiem ostatnich 15 minut, w których za wiele dosłowności i poprzednia magia niedopowiedzenia, podtrzymywana w filmie się rozpływa. Za to dostrzegłam niezwykły zmysł, do ukazywania tego, co pod powierzchnią, umiejętność posługiwania się metaforą (obmywanie ran przez księdza, jako biblijna parafraza) i wykorzystanie kontrastowych rozwiązań, które potrafią zachwycić (procesja Bożego Ciała z rockową muzyką w tle - jak ja to kupuję!). Szumowskiej na pewno nie można odebrać świeżości umysłu i odwagi, że jako kobieta-reżyser pozwala sobie na realizację filmu, jakby nie było, kontrowersyjnego, oraz balansującego na granicy delikatności i skrajności. Polskie kino się nie skończyło - z takimi twórcami jak Szumowska, możemy być o nie spokojni.



W imię...
reż. Małgośka Szumowska
Polska, 2013
premiera PL: 20 września 2013








W kolejnym wpisie kilka propozycji filmów polskich z ostatnich lat, które warto obejrzeć