Są jednym ze sposobów przekazywania wiedzy o świecie,
metaforyzują zmagania z problemami życia codziennego, swego czasu były sposobem
na tłumaczenie takich zjawisk jak, chociażby, okres dojrzewania. W jaki sposób
działa bajkowa historia wytłumaczył lata temu Władimir Propp pisząc o
strukturze opowieści dla dzieci w tekście „Morfologia Bajki”. Propp zbadał
baśnie pod względem struktur, jakie ją budują i wykazał, co wszelkie baśnie i
bajki mają ze sobą wspólnego.
Klasyczne opowieści, jakie znamy z dzieciństwa opierają się
na prostych schematach fabularnych. Znajome elementy to: księżniczka w wieży,
książę zamieniony w zwierzopodobną kreaturę, wredna macocha i nieziemskie siły,
które raz będą sprzyjać protagonistom, a kiedy indziej działać na ich
niekorzyść. Zwyciężyć musi dobro. A nawet jeśli w historii nie dzieje się za
dobrze, to wciąż warto pamiętać, że nie ma tego złego co by na dobre nie
wyszło. I tak przekazywane były opowieści z ust do ust, oraz spisywane na
papier przez kolejnych twórców i trwa to po dziś dzień.
Jednak nic nie jest wieczne, a znane wzorce muszą zostać
kiedyś podważone. Do zabawy z baśniowymi schematami przyczyniło się, oczywiście,
kino. Co prawda w dzisiejszych baśniach wciąż zawsze wygrywa dobro – wszak taka rola bajkowych historyjek, lecz zmienił
się sposób ukazywania tego tryumfu. Schematyczne historie, ulokowane
najczęściej w fikcyjnych rzeczywistościach i światach zaczęły być uzupełniane
odniesieniami do, skądinąd, skomplikowanej, pokrytej cieniem globalizacji
rzeczywistości.
Trudno powiedzieć, kiedy nastąpił przełom. Według mnie coś się zmieniło, gdy
prym zaczęły wieść animacje 3D. Wcześniej pełnometrażowe filmy rysunkowe, np.
te z wytwórni Disneya w większości były sprawnie przeniesionymi adaptacjami
bardziej i mniej znanych baśniowych historii i legend. Nota bene właśnie za to
przywiązanie do tradycji animacje Disneya szanujemy po dziś dzień. Z
perspektywy czasu można jednak stwierdzić, że animacja 3D albo dała twórcom więcej
swobody, albo ekspresowo zmieniająca się rzeczywistość za oknami wymogła na
nich, by zacząć z niej po prostu stroić sobie żarty i komentować wydarzenia ze
świata realnego w światach fikcyjnych. Co oczywiście wpłynęło na jakość filmów dla dzieci.
W tym temacie zdecydowanie można przywołać filmy o Shreku,
które zmieniły obraz animacji w oczach ludzi z całego świata, a
intertekstualnymi nawiązaniami podbiły serca starszych widzów. Co
ciekawe Shrek (2001) i jego sequele zakpiły z postaci i struktur bajek, pozostając przy tym
sztandarowym przykładem schematycznej podróży bohatera*. Zażartowano tam nie
tylko z bajkowych postaci, ale – przy okazji – m.in. z całego Hollywood i popkultury.
Zasiedmiogórogród z luksusowymi posesjami Roszpunki i Kopciuszka, czy Wróżka
Chrzestna śpiewająca Bonnie Tyler to jawny dowcip, oczko puszczone w stronę
widzów i to niekoniecznie tych najmłodszych. No właśnie. Bo chyba właśnie z
tego zdano sobie sprawę najbardziej – że na seanse dla dzieci przychodzą też
rodzice, którzy może i byliby chętniejsi na rodzinny wypad do kina, gdyby
twórcy animacji zaproponowali też coś dla nich. Z seansami kinowymi w
dzieciństwie zawsze będę kojarzyć ojca, chrapiącego w fotelu obok. Dziś to
czasem dorośli mają większy ubaw podczas oglądania bajek niż dzieci. Tak, to
utarte stwierdzenie i nawet nie wiem czy prawdziwe, bo ani nie mam dzieci, ani
sama nie czuję się taka znowu dorosła. Abstrahując od tego i mając na uwadze reakcje
małych i dużych widzów w salach kinowych - chyba musi być w tym trochę racji.
Filmem, po którym zapaliło się w mojej głowie czerwone
światło i zdałam sobie sprawę, że w kinie pojawiła się nowa jakość był Uniwersytet
Potworny (2013), prequel znanych i kochanych Potworów i spółki (2001). W filmie tym dwójka
głównych bohaterów Mike Wazowski i James P. Sullivan poznaje się na uczelni dla
potworów, na której obaj mają pobierać nauki z dziedziny straszenia. Mike, ze
względu na swoją mało straszną aparycję, musi nadrabiać znajomością teorii i
staje się typowym kujonem, za to James stanowi jego przeciwieństwo – jest duży,
włochaty i przerażający, a na naukę z podręczników szkoda mu marnować energii.
Celem obu potworów jest praca w Monsters Inc, w której straszenie dzieci daje
wymarzone profity. Finał potyczek między bohaterami i uczelnią jest taki, że
obaj bohaterowie nie dostają odpowiedniego dyplomu i zamiast zostać zawodowymi
straszakami lądują przy segregowaniu poczty. Jednak końcowe fotografie
sugerują, że w końcu dopinają swego i wspiąwszy się po kolejnych szczeblach
kariery w firmie zostają prawdziwymi straszakami. Bo taki właśnie morał płynie z tej
opowieści – to, czy masz świetne wyniki w nauce albo to, że masz znane nazwisko
i odpowiedni wygląd nie gwarantują ci niczego. Jest dużo
niesprawiedliwości na tym świecie, NAWET w szkole i NAWET nauczyciele nie zawsze
mają rację. Trzeba po prostu konsekwentnie dążyć do celu, nie oglądając się na
nikogo i nie zwracając uwagi na niepowodzenia.
Niby nic nowego, ale Uniwersytet Potworny przekazuje tę
naukę w tak odmienny sposób i w tak ciekawym kontekście, że nagle rzecz staje się prawdą
objawioną. I tu właśnie zarysowuje się różnica, między animacjami, w których odrębność i
naturalny talent świadczą o niezwykłej mocy i wyjątkowości, a droga od zera
do bohatera stanowi spodziewaną oś przemiany bohatera. Wazowski i Sullivan w Uniwersytecie Potwornym stają się w finale - patrząc z pewnej perspektywy - nie bohaterami, a takimi zerami właśnie. Oczywiście tylko
pozornie. Zyskują przyjaźń i motywację do działania na własną rękę. Bo przecież
tak też może być fajnie i radośnie. Rzecz wydaje się oczywista, a jednak sprawia wrażenie wyjątku na tle podobnych animacji. Dlatego będę obstawać przy tym, że Uniwersytet Potworny jest przykładem nowej jakości w filmach dla dzieci. Dzięki Mike, dzięki James, ja też się od was
czegoś nauczyłam. Mam nadzieję, że dzieciaki, które was oglądały również!
c.d.n.
-----------------------------------------------------------------
*więcej na ten temat znajdziecie w publikacjach Josepha Campbella ("Bohater o tysiącu twarzy", "Potęga mitu") i Christophera Voglera ("Podróż bohatera. Struktury mityczne dla scenarzystów i pisarzy")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz