Miał być post,w którym jak ta ostatnia sprawiedliwa
wymieniam kilka tytułów filmów, które świetnie nadają się na wakacyjną porę,
studzą stopniałe od gorąca zmysły i koją udręczone wakacyjnymi rozterkami
dusze. Okazało się jednak, że filmów, które ogląda się letnią porą może być
znacznie więcej. Dlatego postanowiłam, zamiast ograniczać się do kilku tytułów,
utworzyć ogólne zestawienie. Uwzględniając tematy, wątki, wakacyjne cechy
Jednak,
bądźmy szczerzy – jestem kobietą, mam swoje ulubione filmy, typy filmów i
generalnie jakiś tam swój gust. Dlatego poniższe zestawienie musi być subiektywne, po prostu – innej
drogi nie ma. Za to liczę, że poniższa lista zmobilizuje was do własnych
poszukiwań filmów, które lubicie oglądać w wakacje. Bo przecież nie każdy musi
lubić...
Mogą być refleksyjne, albo wesołe. Ja wolę
wesołe. Z jednych swoich wakacji pamiętam seans Wszystko za życie (2007) Seana
Penna. Film dobry, ale co z tego, skoro przepłaciłam go kilkudniową depresją i
cały wakacyjny nastrój ulotnił się raz dwa. Dlatego, nauczona tym
doświadczeniem, wybieram filmy traktujące o wędrówkach w pozytywnym kontekście.
Na przykład, moja ulubiona Mała Miss (2006) to film idealny. Do bólu zabawny, do
bólu pouczający, napawający optymizmem jak mało który. Jakby nie było, trochę
filmem drogi są też zeszłoroczni Millerowie (2013). Może nie jest to komedia
najwyższych lotów, ale mi się podobała i zaśmiewałam się, aż miło. Jeśli jednak
wolelibyście podumać nad znaczeniem wędrówki w życiu bohatera sięgnijcie, np.
po Dzienniki motocyklowe (2004) z uroczym Gael Garcia-Bernalem.
Strasznie głupia nazwa kategorii, ale nie da się lepiej tego ubrać w
słowa. Królowie lata (2013) o grupie chłopaków budujących dom w środku lasu, czy Najlepsze najgorsze wakacje (2013) o przygodzie w aquaparku nastoletniego outsidera
to filmy idealnie oddające letni nastrój i motywujące do odkrywania pozytywnych
stron tam, gdzie wydaje się, że ich nie ma. Królowie... pouczą o męskiej
solidarności, Najlepsze... opowiedzą o tym, że nawet koszmarne wakacje mogą
stać się tymi idealnymi. Uwielbiam oglądać tego typu filmy i czerpać z nich inspiracje
na wakacyjne odchyły od normy. Jak ktoś lubi, może do przeżycia wyjątkowej przygody zainspirują go też Spring Breakers (2012), czemu nie.
Każdy ma jakiś rodzaj filmów, na które zazwyczaj szkoda mu czasu,
energii, a które chciałby zobaczyć z jakichś powodów. Tylko, że tu pojawia się
problem. Bo np. dla mnie takimi filmami są filmy awangardowe, mało znanych,
kontrowersyjnych reżyserów. I ok, nie oglądam ich na co dzień, a wakacje wydają
się na to idealną porą. Niestety. Latem jestem rozleniwiona słoneczną pogodą i
nie mam ochoty na oglądanie poruszających głębokie tematy filmów niemieckich,
czy skandynawskich twórców. Dlatego zdecydowanie wolę myśleć, że filmami,
których nie oglądam na co dzień są komedie romantyczne, albo typowe teen-movies.
I wierzcie lub nie – w roku akademickim naprawdę rzadko kiedy zdarza mi się je
oglądać. Dlatego z przyjemnością nadrabiam sobie filmy z Emmą Stone, zaśmiewam
się przy najnowszej Riwierze dla dwojga (2013),
albo francuskim Przychodzi facet do lekarza (2014), czasem trafię na film trącający
żenadą, jak Akademia Wampirów (2014) ale co z tego. I tak czerpię z nich wielką
satysfakcję i czuję, że naprawdę mam wakacje.
I mówię tu o zaległościach, typu filmy Oscarowe – ja do dziś nie obejrzałam
Kapitana Phillipsa (2013); czy filmy ulubionego reżysera, albo te z kanonu
klasyki filmowej: Casablanca (1942), Przeminęło z wiatrem (1938), Ben Hur (1959), Lawrence z
Arabii (1962). W końcu kiedy oglądać te, często, kilkugodzinne giganty jak nie w letni
wieczór? Ktoś, dla kogo nadrabianie zaległości filmowych jest chlebem
powszednim – czyli np. dla mnie, filmoznawcy, może nie cieszyć się na te seanse
aż tak bardzo. Więc ja w wakacje nadrabiam tylko trochę, ale was zdecydowanie
zachęcam!
Ja, jak i zdecydowana większość moich znajomych – studentów, nie mam
telewizora. Dlatego, kiedy mam trochę wolnego czasu i wracam do rodzinnego domu,
seanse telewizyjne traktuję ze szczególnym namaszczeniem. I z tym właśnie
kojarzy mi się letnie leniuchowanie – z oglądaniem tego, co akurat leci. Znamy, znamy... W ten sposób obejrzałam jakiś czas temu Wodzireja (1977), a ostatnio mało znaną Szkarłatną
ulicę (1944) Fritza Langa. Oczywiście nie chodzi o to, żeby wyłapywać same perełki.
Ale trafienie na coś naprawdę godnego uwagi wcale nie musi być takie trudne, a
leżenie plackiem przed tv i oglądanie wszystkiego co popadnie wydaje się być, w
tym przypadku, całkiem usprawiedliwione.
Ja wiem, że pedofil i w ogóle. Ale ciężko nie zgodzić się z tym, że jego
filmy mają w sobie charakterystyczną lekkość i nawet jak przynudzają, to ogląda
się je bez większych męczarni. Osobiście, zdecydowanie jestem fanką
współczesnych filmów Allena i dlatego w wakacje prędzej obejrzę po raz kolejny Vicky
Cristinę Barcelonę (2008), albo wybiorę się na Magię w blasku księżyca (2014), niż sięgnę
po Hannah i jej siostry (1986). Niemniej jednak filmów Allena wydaje się być
nieskończenie wiele i na pewno któryś z nich przypadnie do gustu przeciętnemu oglądaczowi.
I szczerze – ciężko mi sobie wyobrazić oglądanie Allena zimą. To się nie
dodaje.
Wciąż
doskonalę się w oglądaniu seriali i wciąż jestem w tym fatalna. Chodzi o to, że
nie potrafię oglądać słabych produkcji. Ba, ani nawet tych średnich, ani w
sumie też tych całkiem dobrych. Nie pomaga myśl, że muszę je znać z
filmoznawczo-medioznawczego obowiązku, po prostu – oglądam tylko to, co wyjątkowo
przypadnie mi do gustu i jest przynajmniej bardzo dobre. Tak więc trwam na tej
swojej serialowej mieliźnie, nie umiejąc wybrać między tym co naprawdę powinnam
włączyć, a co ominąć szerokim łukiem. Na szczęście ostatnimi czasy wreszcie
zaczęłam oglądać Hannibala i zakochałam się bez reszty, więc przynajmniej tym
mogę się pochwalić i ten serial polecić. W moich planach wakacyjnych wciąż jest
dokończenie Breaking Bad, Sześciu Stóp pod Ziemią, Doctora Who i rozpoczęcie oglądania
Star Treka. Słabo to widzę, ale wiem, że większość ludzi nie ma takiego
problemu z oglądaniem telewizyjnych serii więc – oglądajcie sobie na zdrowie, a
już szczególnie latem.
Królowie lata wiedzą, że w wakacje tak naprawdę się robi głupie rzeczy w leśnym zaciszu, a nie ogląda filmy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz