Czy jest tu ktoś, kto nie oglądał żadnego filmu z wampirami
w roli głównej? Halo? Tak myślałam.
Wampiry utrzymują się na ekranach prawie od początku istnienia kina i nie zapowiada się, żeby ta moda przeminęła. Ostatnio widziałam plakaty tajemniczej Akademii wampirów (2014). Wiem, że to kolejny film afirmujący świat krwiopijców i zachęcający do przybrania fałszywych kłów, ale i tak szczerze powiedziawszy... jestem szalenie ciekawa tej produkcji. I pocieszam się myślą, że może niektórzy z
was też by to chętnie zobaczyli, chociaż się nie przyznają.
W każdym razie - jeśli
kiedyś marzyliście, lub marzycie by zostać pogromcą wampirów jak Van Helsing,
albo Buffy, jeżeli chcieliście (a może wciąż chcecie) zostać jednym z tzw. sługów nocy, zapoznajcie się z krótkim przeglądem filmów, które na pewno przydadzą się w pogłębianiu wampirycznej tematyki.
Zanim jednak przejdę do tego, co na ekranie, w ramach wstępu muszę
wspomnieć o Draculi Brama Stokera. Powieść z 1897 posłużyła wielu filmowcom jako podstawa do nakręcenia produkcji, w których to krew gasi pragnienie. Choć byli przed nim inni, również piszący o wampirach, to właśnie Stoker utrwalił obraz wampira, jaki znamy do dziś. Dystyngowany władca pięknego i strasznego zarazem zamczyska, ogarnięty żądzą krwi i młodych niewiast. Większość z nas kojarzy historię zwykłego urzędnika, który wyrusza do
Transylwanii by prowadzić interesy z niejakim Hrabią Draculą. Na miejscu
okazuje się, że gospodarz ma charakterystyczne uzębienie, którego elegancki
ślad pozostawia na szyjach nieszczęśników. Można powiedzieć – a cóż to za wada. A
jednak, ciężko (prze)żyć w takim towarzystwie.
Zacznijmy od najdawniejszych czasów, czyli filmu Nosferatu – Symfonia
grozy (1922) Friedricha Wilhelma Murnaua z Maxem Schreckiem w roli wampira. Będę szczera – jak ktoś nie widział, to żaden z niego
znawca. Niemy film grozy, który raczej rozczula, niż straszy. Nosferatu - Hrabia Orlok, to taki
trochę zmodyfikowany Dracula - przede wszystkim brzydszy. Historia nieznacznie
różni się od tej stokerowskiej, a tak właściwie to pozmieniano po prostu imiona i wyrzucono kilka wątków. Murnau sądził się nawet o sprawę plagiatu z wdową po Stokerze i przegrał. Taka historia.
Nosferatu jest strasznie samotnym wampirem, i choć przejawia pewne atencje ku narzeczonej agenta nieruchomości, nie eliminuje to jego żądzy krwi. Przebiegli ludzie zadadzą jednak temu kres i Nosferatu spłonie, rażony światłem słonecznym (a jakże!) Rozkoszne!
Nosferatu jest strasznie samotnym wampirem, i choć przejawia pewne atencje ku narzeczonej agenta nieruchomości, nie eliminuje to jego żądzy krwi. Przebiegli ludzie zadadzą jednak temu kres i Nosferatu spłonie, rażony światłem słonecznym (a jakże!) Rozkoszne!
Remake tego klasycznego filmu zrobił Werner Herzog w 1979. Jego Nosferatu wampir jest obrzydliwsze, bardziej niebieskie i generalnie niezbyt
przepadam za tą wersją. Wybitnie niepokojący klimat i Klaus „Pedofil” Kinsky w
tytułowej roli. No, ale to kolejna pozycja z kategorii must see, toteż nie wybrzydzamy, oglądamy.
A teraz przeskoczymy w czasie, i wrócimy do oryginalnej postaci - Dracula! Rok 1931 i realizacja Toda Browninga z Bela Lugosim w roli
tytułowej. Bardzo wysmakowany (hehe) i bardzo miło oglądający się film, który
zachwyca mrocznym klimatem, nie nudzi i ogólnie wydaje się być dobrze zrobiony. Ponieważ umieram ze strachu na
współczesnych horrorach, te w typie Draculi bardzo mi się podobają i będę je
polecać wszem i wobec, a potem rozgłaszać ile to strasznych filmów zobaczyłam w
życiu.
W 1958 powstała trochę zmodyfikowana wersja historii hrabiego
- film Horror Draculi, i wcale nie chodzi tu o jego krzywe, dolne zęby. Pan Harker, którego profesji niestety nie pamiętam, jedzie
do Transylwanii, pod pozorem dokonania jakiś interesów z Draculą. Tak naprawdę chce go zabić, ale hrabia odkrywa jego niecne plany. Do tego w zamku jest piękna
niewiasta, która twierdzi, iż została tam uwięziona. Bohater niby chce jej pomóc, niby się boi. Zaczynają dziać się rzeczy
niesłychane, nie wiadomo kto już został ugryziony, a kto dopiero będzie. W wir wydarzeń zostają wciągnięte kolejne osoby, oczywiście m.in.
narzeczona Harkera. A potem jej szwagierka, a potem kolejne osoby. A potem
pojawia się Van Helsing i rozprawia się z tym całym bałaganem. Wspaniałe!
A 30. Lat później dostajemy Draculę Francisca Forda Coppoli
z Garym Oldmanem w roli głównej. Nie przepadam za tą adaptacją, jest jak dla
mnie mało estetyczna i ciężko mi się ją oglądało, ale podobno najlepiej odzwierciedla powieść Stokera. Także jeśli ktoś lubi, to czemu nie. No i
utarło się, że jeśli chcesz popisywać się wiedzą o wampirach, musisz znać ten
film więc cóż. Nie ma wyjścia.
Rok 1994 i Wywiad z wampirem Neila Jordana. Fantastyczny, elegancki, wytworny, no i z
Bradem Pittem w roli głównej. I Tomem Cruisem, jak ktoś lubi. Przede wszystkim fabuła - coś
zupełnie nowego, rzec by można, wampir od kuchni. Już nie jako
elegant-zabijaka, ale postać z przeszłością, z konkretnymi motywacjami i przemyśleniami, rezygnujący z ludzkiej krwi z powodu wyrzutów
sumienia. Wampir udziela wywiadu pewnemu dziennikarzowi, w którym opowiada swoją historię – dlaczego został przemieniony, jak wyglądało dotychczas jego
życie pod osłoną nocy i podobne historie. Oczywiście ten film również oparty jest na powieści, tym razem pewnej zdolnej pisarki – Anne Rice
(wydała całą Kronikę wampirów, ale pozostałe części nie okryły się taką sławą
jak Wywiad... ).
I przechodzimy do czasów bardziej współczesnych czyli...
saga Zmierzch! Nie przewidziało wam się, drodzy badacze wampirzych ścieżek. Konieczna jest znajomość wszelakich kontekstów, czyż nie? Do książek
autorstwa Stephanie Meyer odnoszę się z sentymentem, z adaptacji filmowych natomiast, szczerze podobała mi się
jedynie pierwsza część wyreżyserowana przez Catherine Hardwicke, czyli Zmierzch (2008) po prostu. Mówcie, co chcecie, ale te herzogowskie zielenie i błękity (chyba to największy komplement, jakiego
doczekał się ten film) tworzą całkiem ciekawą atmosferę Fajna muzyka,
widowiskowość, slow motion i wampiryzm w wersji nastolatkowej. A fabuła? Miłość między nieśmiertelnym sługą nocy, a ludzkim dziewczęciem. Tyle. Tak właśnie wyglądało
odrodzenie tematu wampirów kilka lat temu. Można obejrzeć dla spodobania, można dla
śmiechu – obojętne.
Na koniec zostawiłam jedną z najnowszych i – według mnie –
najlepszych produkcji o wampirach, jaką kiedykolwiek widziałam. Czyli Tylko
kochankowie przeżyją (2013) Jima Jarmuscha. Polowanie na ludzką
krew nie jest w tym filmie najważniejsze. Bierze się ją ze szpitala i przechowuje w termosie. Nie są ważne pościgi,
uciekanie przed słońcem, albo pogromcami. Za to ważna jest miłość - ta w wersji wampir-wampir. Ważna jest rozmowa i celebracja wieczności. Tilda
Swinton i Tom Hiddleston jako najpiękniejsza para, jaką widziałam na ekranie od
niepamiętnych czasów. I ten klimat. I ta muzyka. Nuda i powolność. I przystojny
Hiddleston.
To też film najbardziej wymagający od widza, w kontekście
pozostałych. Przyda się znajomość kilku sławnych pisarzy, filozofów, naukowców,
artystów, gdyż od wszelakich aluzji do sław z przeszłości roi się, aż miło. Bo,
zastanówmy się przez chwilę, czy naprawdę poświęcilibyście wieczność na
siedzenie w zamku w jakiejś Transylwanii i czajeniu się na bezbronne ofiary? Albo na
zmienianiu liceum na liceum i wdawaniu się w
skomplikowane relacje ze śmiertelnikami? Eee tam. Lepiej pogadać z Byronem,
porobić kilka krwistych transakcji z Christopherem Marlowem, albo poznać Bustera Keatona. I w ten właśnie sposób Jarmusch nadaje nową jakość tematowi wampirów, gdzie właśnie zalety, ale też i wady wieczności, zostają na nowo odkryte.
Akademia wampirów na pewno takiej ewolucji nie zaproponuje, ale na pewno wychowa się na niej kolejne pokolenie wampirologów. Może kiedyś sięgną po Jarmuscha.
Akademia wampirów na pewno takiej ewolucji nie zaproponuje, ale na pewno wychowa się na niej kolejne pokolenie wampirologów. Może kiedyś sięgną po Jarmuscha.
Też z niecierpliwością czekam na Akademię Wampirów :) Myślę, ze możesz też zwrócić uwagę na Resident Evil, tam też jest poruszny temat wapirów, a ta filmowa przyjemność ma, aż 3 części ! Jeśli wolisz czechosłowackie kino wczesnych lat 80' polecam Wampira z Feratu. Być może plakat nie zachęca, jednak sam film zdeccydowanie.
OdpowiedzUsuńAnno, dziękuję za sugestię. Trafiłaś - kino czechosłowackie to bez wątpienia mój konik. Wampir z Feratu ląduje na liście "umrę, jak nie zobaczę' :D
UsuńCo do Resident Evil - nie jestem przekonana, ale być może kiedyś obejrzę. Z wampirycznych sag tknęłam chyba jedynie Underworld i nie spodobało mi się zbytnio. Być może z Resident byłoby inaczej.
Ale dziękuję, tak czy owak!