piątek, 28 lutego 2014

Berlinale: Linklater i jego sztuka dorastania - 'Boyhood' (2014)

Jeśli urodziłeś się w okolicy przełomu lat 80. i 90., jeśli śpiewałeś Hit me baby one more time, a w ostatnie wakacje bawiłeś się do Get lucky i jeśli przeżywałeś każdą kolejną premierę, nowego tomu Harry’ego Pottera, pokochasz Boyhood od pierwszego wejrzenia. To właśnie dla nas, dzisiejszych 20-latków i ich rodziców, jest ten film. Bo jego bohaterem jest, nie tyle, jakiś Mason z USA, grany przez Ellara Salomona, ale jesteś też nim ty. I na ekranie zobaczysz swoją historię, swoje relacje z rówieśnikami i przede wszystkim, z rodzicami właśnie.  

Masona poznajemy w wieku 6. lat i jest to chłopiec, który w zasadzie nie różni się niczym, od dzieciaków w jego wieku. Ma nieznośną siostrę Samanthe (Lorelei Linklater), z którą wciąż toczy zażarte boje; Olivię, mamę (Patricia Arquette), która chce coś w życiu osiągnąć i próbuje pogodzić to z wychowywaniem dzieci, oraz ojca (Ethan Hawke), który niby zakręcony i z lekka niepoważny, ale jak trzeba, to doradzi i otoczy ojcowskim ramieniem. Na przestrzeni ok. 12. lat, czyli czasu, w którym film został tworzony, przemieszczamy się z bohaterami obserwując ich kolejne wybory, sukcesy i porażki. Śmiech, który prowokują codzienne sytuacje, miesza się ze szczerym przerażeniem, kiedy obserwujemy fatalne małżeństwo Olivii z tyranem-alkoholikiem. Bo w przypadku Boyhood kibicujemy w zasadzie całej czwórce bohaterów, ale to Mason jest centrum tego świata i to z nim przyjdzie ci się w efekcie, drogi rówieśniku, utożsamić. 

Mason wielokrotnie słyszy w swoim życiu zdania typu dorośnij wreszcie, zacznij być odpowiedzialny, pojawiają się one nawet, jak swego rodzaju mantra. Zapadają w pamięć, szczególnie. kiedy w tle przewijają się dorośli, którzy mimo swoich lat na karku, wciąż popełniają błędy i podejmują kiepskie wybory. Mason dużo o tym rozmyśla i całe szczęście, bo rzadko kiedy możemy dostać w kinie bohatera, który najzwyczajniej w świecie będzie zastanawiał się nad tym, kim jest, kim chce być, jak może wyrazić prawdziwego siebie i który dostaje na te rozmyślania prawie 12 lat akcji i 3 godziny czasu ekranowego. Czasem, oczywiście, są to przemyślenia egzaltowane, jak na nastolatka przystało, ale mają w sobie pewien rodzaj prawdy, szczerości, którą znać można jedynie z realnego życia. 

Jednym z najważniejszych wątków jest relacja chłopaka z rodzicami. Z matką mieszka pod jednym dachem i czasem nie potrafi zrozumieć decyzji, które ona podejmuje. Ojca widuje w weekendy i to właściwie jego jedyny, prawdziwy przyjaciel, z którym może pogadać zarówno o ocenach w szkole, ale też dziewczynach dziewczynach. Rodzice reprezentują dwie różne ścieżki życia. Ojciec to typowy lekkoduch, bez pracy i sprecyzowanych planów na przyszłość, bez potrzeby ustatkowania się (na ponowne małżeństwo przyjdzie mu chęć gdy zbliży się do 40.). Matka szuka spełnienia w pracy zawodowej, zależy jej na stworzeniu prawdziwej, pełnej rodziny i wywiązywaniu się ze obowiązków matki. I to właśnie ona, podczas bardzo przejmującej sceny wypowiada słowa, które zapadają w pamięć zapewne, zarówno Masonowi, jak i widzowi. Kiedy chłopak pomaga przeprowadzić się Olivii do nowego mieszkania, kobieta w pewnym momencie zaczyna płakać. Załamana swoimi niepowodzeniami w życiu osobistym i faktem, że jej dzieci zajęły się własnymi sprawami i właściwie już jej nie potrzebują, mówi coś w stylu: skończyłam wspaniałe studia, dostałam wymarzoną pracę, byłam mężatką, rozwiodłam się - czy teraz jedynym, na co przyszło mi czekać, jest własny pogrzeb? Po prostu myślałam, że będzie coś więcej...

I taki właśnie jest Boyhood. O tym, że w zasadzie niczym się nie różnimy. Że miejsce wychowania nie odgrywa znaczącej roli. Że super było czekać na najnowszego Pottera, że kampania wyborcza Obamy i McKinleya była w zasadzie zabawna. Że życie toczy się dalej i przed każdym z nas stoi zadanie, by próbować go nie spaprać. I wreszcie, że każdy mierzy się z czasem, bo to on nas kształtuje i określa, by później zweryfikować to, co wypracowaliśmy przez lata. 

Ethan Hawke w 2010, kiedy obejrzał materiał zmontowany po 7. latach pracy, powiedział o nim: po 20. minutach oglądania masz w oczach łzy, z nie wiadomo jakiego powodu. To film mówiący o czasie i naszym zderzeniu z nim.* Właśnie tak, panie Hawke. Niejedna łza poleje się przy tym filmie.


Boyhood
reż. Richard Linklater
USA, 2014
premiera PL: ?
--------------------------------------
* http://theplaylist.blogspot.com/2010/01/ethan-hawke-talks-richard-linklaters-12.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz