Kilka tytułów, które zobaczyłam na Berlinale, i które będzie warto zobaczyć. Trzy, w których sukces na polskich ekranach raczej wątpię, a jeśli już się pojawią, to mogą przejść bez echa, oraz trzy, które powinniśmy zobaczyć w niedalekiej przyszłości. Zaczynając od tych pierwszych:
Tui na (2014, reż, Ye Lou) - film opowiada o ośrodku dla niewidomych, zlokalizowanym gdzieś w Chinach, w którym niepełnosprawni uczą się masażu. Bohaterów jest wielu, ale ich problemy nie różnią się zbytnio od tych, które mają ludzie pełnosprawni - jedni się zakochują, inni tego nie odwdzięczają, a jak odwdzięczają, to okazuje się, że to jednak nie to i tak w koło Macieju. Jak to w życiu. Artystyczna forma filmu, niepokojący klimat, kilka szokujących scen - generalnie bardzo odważny obraz, który według mnie, może mieć problem z dotarciem do Polskiej publiczności. Ale kto wie.
Fragment:
Kreuzweg (2013, reż. Dietrich Brüggemann) - Maria to pobożna nastolatka z ultra katolickiej rodziny. Skromnie się ubiera, nie chce nawet myśleć o swoim wyglądzie, ponieważ wtedy - jak uważa - popełnia grzech próżności. Nie słucha popu, rocka, jazzu, a nawet zabrania się jej dołączenia do chóru gospel, ponieważ są to rodzaje szatańskiej muzyki. Poza tym, Maria chce ofiarować coś Bogu, w zamian za to, by jej kilkuletni brat zaczął wreszcie mówić. Postanawia, że ofiaruje Mu swoje życie.
Droga krzyżowa ma czternaście stacji. Tyle też jest cięć w filmie Brüggemanna. Każdy kolejny 'przystanek' określa następną scenę, mastershoot. I tak, upadkiem pod krzyżem będzie, w wypadku Marii, nagła sympatia do kolegi ze szkoły, a Szymonem z Cyreny - au pair, która opiekuje się dziewczynką i jej bratem. Krytyczne i ironiczne spojrzenie na zagadnienie wiary, dające sporo do myślenia.
Trailer (po niemiecku):
Il sud è Niente (2013, reż. Fabio Mollo) - poznajemy pewnego chłopaka, licealistę. Jest trochę naburmuszony, trochę zbuntowany, ale tak naprawdę chodzi o to, że nie może pogodzić się ze śmiercią starszego brata. Jego ojciec również zatraca się w żalu po zmarłym synu, więc ciężko o jakiekolwiek porozumienie między tą dwójką. A potem okazuje się, że główny bohater to nie chłopak, a dziewczyna o imieniu Grazia. Tragedia utraty członka rodziny miesza się z problemem utrzymania sklepu, który prowadzi ojciec dziewczyny, i do interesów którego miesza się mafia. To film o ciszy powiedział reżyser po pokazie O ciszy między Grazią, a jej ojcem. Ale również o ciszy, która panuje na południu Włoch, gdzie mafia wciąż ma ogromną władzę.
Trailer (po włosku):
Trzy pozostałe, które pojawią się na naszych ekranach (prawdopodobnie) już niebawem:
Yves Saint Laurent (2014, reż. Jalil Lespert) - premiera w Polsce już w maju! Biografia sławnego projektanta nakręcona w sposób, w jaki przystało robić biografie. Czyli bez fajerwerków, ale - co ciekawe - bez wybielania wizerunku kreatora, momentami nawet krytycznie oceniając jego postać. W filmie patrzymy na Laurenta, zazwyczaj, oczami Pierra Bergé, jego wieloletniego partnera, który nie zawsze tolerował zachowania projektanta. Ale, summa summarum - to film nieprzepełniony ani faktami biograficznymi, ani modą. Ale bardzo wysmakowany i do spodobania. Kulminacyjny moment - pokaz jednej z kolekcji i operowa muzyka w tle - potrafi zrobić ogromne wrażenie.
Trailer (po francusku):
Aloft (2014, reż. Claudia Llosa) - Nana - Jennifer Connelly - ma dwóch synów. Starszy, trochę nieznośny i młodszy - słodki,
lecz niestety, ciężko chory. Wszelkie próby jego uzdrowienia, m.in.
zasięgnięcie pomocy u tajemniczego znachora, spełzają na niczym. Lecz
dzieje się rzecz niezwykła - ów znachor odkrywa, że Nana również
posiada lecznicze zdolności! A potem okazuje się, że to retrospekcje. W obrazach ze współczesności
poznajemy Ivana (Cillian Murphy), starszego z braci. Od wielu lat nie ma kontaktu z matką. Odnajduje go pewna dziennikarka (Mélanie Laurent) i oczekuje od niego pomocy w odnalezieniu Nany, o której chce zrobić materiał. I zaczyna się podróż, która odkrywa kolejne, skrywane tajemnice. Alaska,
niebieskości i trochę natchniona forma, a'la 'Drzewo Życia'. W sumie całkiem interesująca
pozycja, choć dyskusyjną kwestią jest, czy pod intrygującą, senną
powłoką kryje się coś więcej.
Fragment:
Boyhood (2014, reż. Richard Linklater) - film, który powstawał przez 12 lat i który opowiada o dojrzewaniu, w miarę przeciętnego, amerykańskiego chłopca. Rewelacyjny projekt, który przekazuje zasadniczą kwestię - nie ważne, czy jesteś Amerykaninem, Niemcem, Polakiem - wszyscy jesteśmy do siebie podobni i dorastanie każdego z nas można do siebie porównać. Bo nasze życia też przebiegają podobnie. O dziwo - nie ma w tym ani nuty pesymizmu! Wkrótce recenzja.
Trailera, ani klipu brak. Fotka:
Zdecydowanie nie mogę się doczekać Yves Saint Laurenta, dobrze, że maj już niebawem !
OdpowiedzUsuń