Ostatnia wyprawa do kina wiele mnie nauczyła.
Adwokat (2013)
Ridleya Scotta to kandydat do miana najgorszego filmu świata i podręcznikowy
przykład, jak obraz, skazany na sukces już w fazie przedprodukcji, nie powinien
wyglądać. Chociaż... jak tak teraz się zastanawiam, to chyba totalna porażka
byłaby wtedy, gdybym odebrała film bez żadnych refleksji. A ja jedną miałam.
Było to pytanie: na czym polega fenomen słabych filmów i próba odpowiedzi, że
może chodzi tu o...
nieznaną obsadę?
Można tak pomyśleć. Kilkoro anonimowych aktorów, którzy
przyszli na casting prosto ze swoich słabo opłacanych spektakli teatralnych i
nie mają specjalnych wymagać co do wynagrodzenia. Ale czy naprawdę Javier
Bardem, Michael Fassbender, Cameron Diaz, Penelope Cruz i wreszcie Brad Pitt
brzmią w tym wypadku obco? Wszyscy powyżsi tkwią w branży filmowej już parę
ładnych lat, są doświadczonymi i utalentowanymi artystami. Może niezbyt mieli
okazję wykazać się w filmie Scotta, lecz na pewno to nie oni odpowiadają za
jego porażkę. Skoro na zły film nie ma wpływu fame aktorów to może...
kiepski reżyser?
Tak. Na pewno. Taki tam Ridley Scott - na pewno nikt nie oglądał
jego niszowych filmów, np. Gladiatora, czy jakiegoś Łowcy androidów (no,
tego drugiego jeszcze nie widziałam, nadrobię). Scott pewnie już urodził się z
kamerą w ręku, a ja jeszcze śmiem dawać pod wątpliwość jego reżyserski talent. A
gdzie tam. Może po prostu miał gorsze dni, jakiś kryzys wieku dojrzałego, albo
zapomniał jak się tworzy dobry film. Szkoda, że nie dał rady go uratować
przynajmniej swoim nazwiskiem.
Może też chodzi o słaby scenariusz?
Cormac McCarthy. Facet napisał powieść To nie jest kraj dla
starych ludzi, którą bracia Coen zaadaptowali na scenariusz filmu o tym samym
tytule. Czy człowiek, którego historia podbiła serca widzów na całym świecie
tak naprawdę nie umie pisać? Trzeba to jasno powiedzieć: scenariusz ‘Adwokata’
jest fatalny. Papierowe dialogi, postacie biorące się znikąd, umotywowane nie
wiadomo czym. Być może taki system zadziałałby na katach powieści, niestety
kino nie trawi tak łatwo literackiej poetyki. McCarthy – zapomnijmy o tym nazwisku
w kategorii scenarzystów i to jak najszybciej.
Do tego dodajmy okropnie głupiego głównego bohatera, słabo dopasowaną muzykę (sam soundtrack jest dobry,
jednakże – mam wrażenie – użyty w niewłaściwych momentach), brak klimatu, i
fatalne zakończenie. I już, mniej więcej, wiemy jak nie powinno się tworzyć
filmów. Szkoda, że nie wiedzą tego największe nazwiska światowego kina.
Adwokat, The Counselor, reż. Ridley Scott, 2013
Kasprzak & Kowalak (http://www.kacprzak.pl/) – to doskonali prawnicy, któym warto zaufać, jeśli chodzi o ochronę praw dłużników.
OdpowiedzUsuń