Ida w reżyserii Pawła Pawlikowskiego to jeden z
najgorętszych polskich tytułów jesieni. Tyle nagród, tyle pozytywnych recenzji,
grzech byłoby nie zobaczyć. Niestety - już nie po raz pierwszy przekonałam się,
że wszem i wobec chwalone produkcje często okazują się być nie w moim guście (so hipsta).
Jesteśmy w latach 60., w powojennej Polsce. Ida to
nowicjuszka w zakonie, jak się okaże – Żydówka. Przełożone wysyłają ją do Wandy
Gruz, jedynej krewnej dziewczyny, aby przed złożeniem ślubów poznała życie poza
zgromadzeniem i upewniła się, co do życia zakonnego. Gdy dochodzi do spotkania
dwóch, skrajnie różnych kobiet na jaw wychodzą rodzinne tajemnice. Aby uporać
się z przeszłością Ida i Wanda odbywają podróż, która – jak to zwykle z
podróżami bywa - wpłynie na ich przyszłe decyzje.
Wątek żydowski jest w filmie podobny, do tego z Pokłosia (2012) lecz nie wybija się na pierwszy plan. Właściwie nie jest ważny cel podróży
kobiet, czyli odkrycie prawdy o rodzicach Idy, co pokonywana droga i kolejne
perypetie. Można by powiedzieć, że mamy dobrą, wielopłaszczyznową historię,
ciekawe postacie, ale jednak czegoś brakuje. Wszystko to potraktowane jest
jakby po macoszemu, niedokończone i nieoczywiste. Postać Idy czaruje
tajemniczością, lecz nic z tego nie wynika. Decyzje, które podejmuje pod koniec
filmu może i mają motywacje, lecz summa summarum wywołują uśmieszek
politowania. Jeśli do tego dodamy kwestię ascetyzmu w grze aktorskiej głównej
bohaterki, ale też w zdjęciach i w scenografii, okaże się, że mamy do czynienia - po pierwsze - z kinem
artystycznym, oraz eksperymentem z którego możemy wynieść jedynie tyle, ile sami
sobie dopowiemy. Dla mnie to za mało. Może i byłoby to pełnowartościowe dzieło, gdyby miało do zaoferowania coś ponad. Niestety, mimo iż historia wydaje
się być dobrze rozpisana w sensie rozwoju akcji, to między kolejnymi scenami brak tego czegoś, co zaczaruje i przytrzyma widza (mnie) na dłużej.
Kończąc krytyczne uwagi nie mogę pominąć elementu filmu,
który sprawiał, że oglądałam go z zainteresowaniem. Mowa o skomplikowanej
postać Wandy, z rolą której świetnie poradziła sobie Agata Kulesza. Mam
wrażenie, że to najciekawsza i najtragiczniejsza zarazem bohaterka ostatnich
lat w polskim kinie. Kulesza kradnie ten
film i bardzo dobrze. Gdyby nie to, naprawdę ciężko byłoby mi go oglądać.
Film wart zobaczenia, lecz niekoniecznie w kinie. Niby
oryginalny, prezentujący odmienną jakość, lecz nieangażujący. Spodziewałam się więcej.
Ida
reż. Paweł Pawlikowski
premiera PL: 25 października 2013
Dania, Polska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz