niedziela, 11 sierpnia 2013

Transatlantyk Festival 2013 - moje wrażenia

Na Transatlantyk Festival trafiłam właściwie przypadkiem i na krótko. Ba, nawet nie do końca wiedziałam o co chodzi, przez co teraz mam niemałe wyrzuty sumienia. Fakt, iż festiwal odbywa się dopiero trzeci raz to żadne wytłumaczenie. Jest równie godny uwagi jak inne filmowe wydarzenia w Polsce. W Poznaniu spędziłam całe dwa festiwalowe dni. Można powiedzieć, że po tak krótkim doświadczeniu nie będę miała nawet czego opowiadać – akurat!

Transatlantyk to festiwal filmu i muzyki w jednym. Powstał z inicjatywy kompozytora Jana A.P. Kaczmarka, którego doskonale pamiętamy, jako laureata statuetki Oscara w 2005 r. za muzykę do filmu „Marzyciel”. Postać tego artysty jest kluczem i podstawą do sukcesu Transatlantyku. Dzięki rozbudowanemu doświadczeniu zawodowemu Kaczmarka na tegorocznej edycji można było poznać takich mistrzów, jak reżysera Petra Zelenkę, czy kompozytora Marco Beltramiego. Poza tym ścisła wizja festiwalu, różnorodność proponowanego programu i profesjonalizm w każdym calu, składają się na świetlaną przyszłość tego wydarzenia.

Podczas tego festiwalu na pewno nie da się nudzić. Poza różnorodnymi sekcjami filmowymi oferującymi, w tym roku, m.in. filmy prezentowane na festiwalu w Sundance, Transatlantyk oferował jedyne na świecie kino łóżkowe, gdzie podczas seansu można było rozkoszować się wygodami stylowego mebla. Za fantastyczne doświadczenie uważam obecność na konkursie TRANSATLANTYK Film Music Competition 2013. Do dwóch materiałów filmowych – krótkometrażowej animacji Pixara Pigeon: Impossible i fragmentu filmu Agnieszki Holland Trzeci cud, młodzi kompozytorzy przygotowali własne interpretacje muzyczne. Mimo, iż obserwowałam tylko pierwszą część konkursu zrobiła na mnie ogromne wrażenie i uświadomiła w jak różny sposób można zmieniać charakter filmu przez melodię.

Poza tym egzamin zdały interesujące spotkania z wykładowcami warszawskiej SWPS, warsztaty z twórcami kina, czy codzienna rozrywkę w postaci silent disco, gdzie zwykli uczestnicy mogli bawić się obok festiwalowych gwiazd (wyobrażacie sobie obecność na jednej imprezie z Leszkiem Możdżerem? No właśnie!). Dużym smaczkiem była wizyta artystki Yoko Ono, która została uhonorowana najważniejszą nagrodą festiwalu TRANSATLANTYK GLOCAL HERO AWARD oraz jej jedyny koncert w Polsce (szczerze powiedziawszy, słuchając relacji naocznych świadków tego wydarzenia – nic dziwnego, że jedyny).

Tym, co uważam za ogromny atut festiwalu, to możliwość czerpania z niego garściami bez wydawania fortuny. By spotkać się z wspomnianym Petrem Zelenką, lub porozmawiać z Marianem Dziędzielem wystarczyło wypełnić stosowny formularz zgłoszeniowy w Internecie i voila! Bez żadnych opłat, ukrytych kosztów. Bilety na pokazy festiwalowe w niektórych sekcjach również były darmowe, a jeśli nie, kosztowały równe 10zł, co nie jest kwotą wygórowaną. Ponieważ miałam w tym roku okazję przyjrzeć się krakowskiemu Off Plus Camera widzę ogromną różnicę w rodzaju widzów i słuchaczy. Ponieważ na Transatlantyk może przyjść każdy i nie wyda przy tym milionów monet, publiczność – czyli w tym przypadku raczej młoda, studencka i niezamożna - jest zaangażowana i głodna wiedzy. Pytaniom do twórców filmowych nie było końca, co wywołało u mnie niemały podziw. Tak właśnie powinny wyglądać podobne spotkania, co w przypadku wspomnianego Off Plus Camera z mojej perspektywy wyglądało zgoła inaczej.

Podsumowując: Transatlantyk to festiwal zorganizowany z dużym rozmachem i na wysokim poziomie, wychodzący naprzeciw publiczności i integrujący sympatyków kina. Oryginalny, ciekawy i pozytywny. Wydarzenie to będę z zapałem polecać każdemu, kto będzie pytał mnie o opinię i na pewno wybiorę się tam w przyszłości. Was również zachęcam, do zaznaczenia w kalendarzu kilku sierpniowych dni 2014 r. Warto!


www.transatlantyk.org

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz