Dorastanie to strasznie ciężka sprawa.
Wiecznie zbuntowani, pełni sprzeczności, wydumanych ideałów,
sprzeciwiający się wszystkiemu na świecie. Taki obraz nastolatków istniał
jeszcze do niedawna w światowej kinematografii. Odkąd w ogóle odkryto istnienie
tej "grupy społecznej", zepchnięto ją na dalszy plan twierdząc, że rozbuzowani
hormonami imprezowicze nie będą mieli za dużo do powiedzenia w kinie. Wystarczy
przejrzeć kilka wyrywkowych tytułów, gdzie twórcy uczynili ich swoimi
bohaterami, a zorientujemy się jak pobieżny i stereotypowy obraz oglądaliśmy
przez lata. Bo, na przykład, takie Grease (1978) prezentuje typową walkę płci i
seksistowski podział na obóz chłopaków i dziewcząt. One marzą o wielkich
miłościach i powabnym wyglądzie, oni o zaliczaniu dziewczyn, szybkich samochodach
i misternie ułożonych fryzurach. Przez kolejne lata filmy będą opierać się na
jednych i tych samych wzorcach. Nastolatkom na całym świecie nie pomoże hit końca lat 90. American Pie (1999), który przedstawia ich jako bezmózgie wybryki natury bez perspektyw na stanie się odpowiedzialnymi dorosłymi. Zbierająca plony po wspomnianym filmie Cała ona (1999) to, oczywiście, konflikt uczuciowy,
podział na frajerów i liderów w amerykańskim liceum, imprezy w bikini i żałosne
reality-show w tle, którym zachwycają się rzesze.
Nastolatki-indywidualiści? Postacie Lydii w Soku z
żuka (1988), czy Wednesday w Rodzinie Addamsów (1991) uosabiają mroczną, niezbadaną naturę zbuntowanego dziecięcia, które
swoją odrębność będzie wyrażało przez permanentne przygnębienie i mroczny
ubiór. No bo przyznajcie sami, z czego tu się cieszyć, skoro traktują was jako zabawne elementy w modelu rodziny? Mówiąc o indywidualistach nie zapominajmy też o
nastolatkach-spryciarzach, pokroju Tomka Sawyera, którzy lata temu przodowali w
polskiej kinematografii, lecz których jedynym wyraźnym celem była beztroska Podróż
za jeden uśmiech (1972) lub przeżycie wakacji z duchami. Dziś tacy samowolni Tomkowie są mniej popularyzowani. Ich miejsce zajęli przeznaczeni do wyjątkowych misji bohaterzy w typie Harry'ego Pottera, czy Percy'ego Jacksona (tego drugiego znam tylko ze słyszenia!) - rozumiecie, co mam na myśli?
Wspominając o tych
produkcjach nie mam zamiaru ich dyskredytować, a jedynie zwrócić uwagę na to, w
jakim kierunku podąża obecnie wizerunek nastolatka w kinie. Co prawda ciągle
powstają klasyczne, zabawne teen-movies, których fabuła będzie opierać się na
braku porozumienia z rodzicami, problemach miłosnych, czy z rówieśnikami. Na
szczęście powstają pozycję, które zwracają uwagę na problem z tożsamością,
podjęciem decyzji co do przyszłej drogi życiowej, czy niemożności poradzenia
sobie z własnymi uczuciami. Bo choć może dwadzieścia lat temu problemem jakiejś
Marie było zakochanie w oziębłym Nicolasie, lecz dziś podobna Marie będzie
musiała sprostać rywalizacji o względy wybranka z własnym przyjacielem (Wyśnione
miłości [2010]). Wednesday Addams w przeszłości nie odzywała się do ludzi w ramach
buntu, bo taki miała kaprys, lecz dziś śluby milczenia Dwayne'a Hoover'a (Mała Miss [2006]) będą trwać, póki chłopak nie spełni swego marzenia dostania się do Akademii Lotnictwa, co oczywiście nie będzie tak proste, jak przypuszczał.
Chcąc przekonać się, jak wyglądają dzisiejsi nastolatkowie, śmiało można sięgnąć po film Charlie (2012). To adaptacja książki o tym
samym tytule. Główny bohater boryka się z wieloma problemami – jego najlepszy
przyjaciel popełnił samobójstwo, a on sam jest outsiderem i popychadłem. Jednak
sytuacja nieco zmienia się, gdy Charlie zaprzyjaźnia się z rodzeństwem - Sam i
Patrickiem. To niepoprawni marzyciele, imprezowicze, a przy tym całkiem mądrzy
ludzie, którzy wraz z głównym bohaterem stworzą nietypowe trio i będą zmagać
się z trudnościami młodzieńczych lat. Tym, co wyróżnia ten film to jego
bezpretensjonalność. Nie dojrzy się tu taniego efekciarstwa, ni błahych
dylematów w stylu „przespać się z najwyższą, czy najchudszą dziewczyną w
szkole”. Problemy tych dzieciaków dotyczą ich samoświadomości, wynikają z
dzieciństwa i błędów, które popełnili. Takiego filmu o nastolatkach nie było od
dawna. No. Chyba, że do w miarę wiarygodnych zaliczymy całkiem udaną produkcję Moja łódź
podwodna (2010), z typem bohatera podobnym do Charliego. Oliver może jest trochę bardziej egzaltowany, a cały film nakręcony z większym przymileniem się do widza, uderzający w sentymentalne struny. Ale mimo to, warto zwrócić na niego uwagę.
Chciałabym jednak zaznaczyć, że jest to opinia osoby, która
filmy takie jak Marzyciele (2003) oznacza za pretensjonalne, Project X (2012) za nic nie wnoszące, a Spring Breakers (2012) za ciekawy eksperyment
filmowy, nie zaś obraz mówiący o trudach i słodyczach dorastania :)